wtorek, 2 grudnia 2014

#1 moje życie

Znów ta cholerna noc-nieprzespana, w której wypominałam sobie błędy oraz złe decyzje w moim życiu, co jest chore przecież nie cofnę czasu i nie postąpię inaczej. I tak bym zrobiła coś źle w sumie tak jak zawsze.
W końcu zaczęłam się modlić aby te wszystkie myśli wyszły z mojej głowy, żebym nie musiała każdego dnia, każdej nocy, każdego roku mojego życia znów sobie o nich przypominać.


Następnego dnia obudziło mnie słońce, czego nie znoszę. Najlepiej żeby żadne światło nie padało na moją twarz. Z nie chęcią wstałam, poszłam do kuchni, zrobiłam sobie herbatę. Śniadań nie jadam od jakiś 2 lat. Nie mam w ogóle ochoty na jedzenie na sam widok jest mi niedobrze, myślę że jak nie jem to dobrze, bo nie tyję a swego czasu miałam problemy z nadwagą, wtedy wszyscy się ze mnie wyśmiewali i odkąd poszłam do liceum stwierdziłam że muszę schudnąć, po prostu nienawidziłam swojego ciała. To było coś okropnego. Nie mówię że teraz jest idealne, nadal chcę a raczej muszę... stracić parę kilo.
Po ''śniadaniu'' a raczej herbacie poszłam wsiąść prysznic, on zawsze poprawia mi humor. Nie wiem dlaczego, tak po prostu. Potem... hym większość osób w moim wieku spotkałaby się ze znajomymi ale ja nie mam znajomych. No może poza Elizą ( Na która mówię Liza / Liz) którą traktuje jak siostrę, choć nie mówię jej wszystkiego, bo po prostu nie umiem, tak wiem to dziwne tak samo jak ja, ale nic nie poradzę.....
Wzięłam książkę i zaczęłam czytać. Była ona o dziewczynie która miała wspaniałe życie, rodzinne która ją kochała, przyjaciół, chłopaka, nie miała żadnych zmartwień. Była dosłownie przeciwnością mnie. Bo kto by pisał w książce o dziewczynie która ma tylko matkę z problemem alkoholowym która się nią nie interesuje , jedną przyjaciółkę z którą nie umie porozmawiać o tym co ją gryzie, nie ma chłopaka, nikt w okolicy jej nie lubi, jest po prostu sama.
To opowiadanie jeszcze bardziej mnie zdołowało. Odłożyłam książkę, założyłam słuchawki i zanurzyłam się w rytmach smętnych piosenek o miłości itp.
Nim wróciłam myślami na ziemię była już 22. Jeny sobota zleciała w szybkim tępię, a co za tym idzie coraz bliżej do Poniedziałku, do spotkania z okrutną rzeczywistością. Już po 10 minutach zasnęłam. Śniło mi się że odeszłam, po prostu umarłam. Co dziwne sen ten nie był wcale koszmarem, tylko miłym snem, w którym uwolniłam się od życia na ziemi, wśród okrutnych istot zwanymi ludźmi.


Niedziela, nie proszę tylko nie to... trzeba się ''przygotować'' do Poniedziałku nie tylko em jak by to powiedzieć fizycznie.. ale i psychicznie.
Tradycyjnie rano zeszłam do kuchni, wypiłam herbatę i wzięłam prysznic. Poszłam się ubrać, jak wróciłam ujrzałam jak moja matka leży na kanapie kompletnie pijana niby nic dziwnego no ale jest dopiero 10 rano a ona już zdążyła się upić. Ahhh nie nienawidzę jej, dlaczego ona musi mi komplikować życie, przez nią cała niedziela do dupy. Chociaż nie miałam konkretnych planów na dzisiaj no ale jak się obudzi to znowu zrobi aferę nie wiadomo o co. Mam jej dość czasem mam ochotę uciec albo skończyć ze sobą , ale nie mam tyle odwagi. Już zebrały mi się łzy w oczach. Natychmiast się ogarnęłam i poszłam do siebie do pokoju.
Siedziałam bezczynnie na krześle wpatrując się na mokre ulice od deszczu, i myślałam jak to jutro będzie, czy będą się mnie czepiać czy nie, jak to zniosę, czy coś odpowiem czy będę milczała.
Może jutro nie pójdę do szkoły tylko co powiem mamie i wychowawczyni. Może że się źle czuję, nie one słyszały to już tysiące razy, niestety będę musiała wycierpieć kolejnych 5 dni z moją klasą.

Znów straciłam rachubę czasu, gdy spojrzałam na zegarek była już 23. Nic muszę się położyć żeby jakoś w miarę jutro wyglądać i się czuć. Po 10 minutach zasnęłam. Nic mi się nie śniło. Kompletna pustka w głowie, zmarnowane 7h mojego nędznego życia, którego nic nie wypełni.

----------------------------------------------------------

Hej to pierwszy rozdział. Mam nadzieję że się podaobał. Jeśli chcecie dalsze rozdziały piszcie komentarze, publikujcie, polecajcie. Dziękuje Buźka
                                                          Wera ;*

Przywitanie

Hej, Mam na imię Weronika 

Na tym blogu będę umieszczała opowiadania które sama piszę. Pojawiać się będą conajmniej raz w tygodniu.(przynajmniej będę się starała)  
Mam nadzieję że się wam spodoba. 

A oto mały opis:

Angelika to 17 letnia nastolatka, która jest inna niż wszyscy. Ma tylko jedną przyjaciółkę. Mieszka z mamą która ma problemy. Nie jest lubiana. I ma pewien problem, "małe" uzależnienie-autoagresje czyli tak zwane "cięcie się". Czy dziewczyna wytrzyma psychicznie i fizycznie? zdowiedzie sie czytając opowiadanie           

"created to suffer".